Wychowanie i upominanie
9 września 2023Boże Narodzenie
24 grudnia 2023Synod dla komunii, uczestnictwa i misji ochrzczonych w Kościele wchodzi w decydującą fazę. Wprowadzono w fazie przygotowawczej tak wiele wątków, a co za tym idzie, wyrażeń w formie sugestii i propozycji, że ich uporządkowanie i przyporządkowanie teo-logiczne będzie poważnym, synodalnym wezwaniem. Oprócz zrozumiałych w powszechności Kościoła spraw, wprowadzone zostały pojęcia współczesne, które, gdy się im przyjrzeć bliżej, tylko dla Kościoła stanowią nowość i jako takie mogą być jak „koń trojański”, poważnym zagrożeniem w dalszym głoszeniu Ewangelii. Przenoszą bowiem, korzystając z synodalnego forum, na grunt kościelnego „być”, coś z rozpanoszonego po całym świecie nihilizmu. Ten zaś pod różnymi określeniami dobra przemyca na grunt moralno-prawny życia, upragnione przez ludzi wszystkich czasów pojęcie „bezgrzeszności”. Tak więc pod płaszczykiem synodalnego postępu może Kościół zostać wprzęgnięty w proces odsuwania Pana Boga od człowieka, proces systemowego wyrzucania Zbawiciela Świata na peryferie życia pod płaszczem obrony tych, którzy żyją na peryferiach. Jednocześnie w centrum społeczności ludzkiej kwitnąć będzie „bezbożność”, przekonanych o swojej bezgrzeszności, a opływających w egoistycznym dostatku ludzi! Oczywiście trwamy w przekonaniu wiary, że Synod nie zapomni, iż Bóg przez Chrystusa jest Bogiem z nami wszystkimi, a co za tym idzie w mocy Ducha Świętego oddali to największe zagrożenie jakie stoi przed Synodem, a więc jakieś większe lub mniejsze usankcjonowanie autorytetem Kościoła, systemowego zaprzestania „przekonywania ludzi o grzechu”. Granica pomiędzy ubóstwieniem człowieka i uczłowieczeniem Boga jest granicą pomiędzy istotą wiary, a samą tylko martwą od strony duchowej obrzędowością, która z wiarą nic wspólnego nie ma. Zasadne staje się pytanie: „Czy Syn Człowieczy znajdzie wiarę, gdy przyjdzie?” Zasadne, gdy w wyniku Synodu zostaniemy tylko przy obrzędowości, którą dla świętego spokoju będziemy nazywali „wiarą”!
Co, jeśli Adam i Ewa nie stanowią wzoru miłości małżeńskiej i rodzicielskiej, a to dopiero czubek synodalnych propozycji?! Równie ciekawie brzmią głosy tych, którzy do tej pory stanowili wyjątkowy monolit w odniesieniu do „nieprzepuszczalności” oddolnych propozycji ze strony duchownych i świeckich. Teraz nagle to, co sami tworzyli, nazywają „archaicznym postępowaniem”, które będą reformować i zmieniać. O gdybyśmy wszyscy potrafili tak płynnie przechodzić ze śmierci do życia, z tego co gorsze do tego co lepsze! Gorzej jeśli to znowu koniunktura stanie się wizją przyszłości ludzi w Kościele! I w tym jednym punkcie, gdzie będzie w obradach Synodu Duch Święty, a gdzie będziemy my, w tym jednym względzie wszyscy stajemy przed niewiadomą. I w tej wspólnej niewiadomej Synod wchodzi w decydującą fazę.