Im bliżej Pana tym lepiej
12 marca 2024Więc jednak wojna
8 czerwca 2024Żeby wejść w dzisiejsze rozważanie Niedzieli Palmowej, zobaczmy dwa obrazy. Oto pierwszy obraz. W jednych ze swoich wizji współczesnej nam boliwijskiej mistyczki i stygmatyczki Cataliny Rivas, świeckiej misjonarki Eucharystycznego Serca Jezusa, wizji dotyczących sakramentu spowiedzi świętej czytamy:
„Mogłam widzieć dziewczynę, która się spowiadała, ale nie przed kapłanem, lecz przed samym Jezusem. Ja nie widziałam kapłana, Jezus zajął jego miejsce. Widziałam Pana z profilu, miał złożone dłonie, jak do modlitwy, a na nich wspierał się Jego podbródek. Jego postawa wyrażała uważne słuchanie. W głębi po prawej stronie Jezusa i spowiadającej się dziewczyny rozpoznałam NMP, ubraną tak, jak przedstawiana jest na obrazie MB Nieustającej pomocy. Najświętsza Panna miała dłonie złożone do modlitwy i spoglądała w niebo.
W pewnym momencie Jezus podniósł prawą rękę, trzymając dłoń w pewnej odległości od głowy dziewczyny. Cała Jego ręka była pełna światła, wychodziły z niej złote promienie, które okrywały jej głowę całym swoim bogactwem, przemieniając dziewczynę. Widziałam, że twarz penitentki zmienia się, jak gdyby zdejmowano jej maskę. Zobaczyłam jak wcześniej surowa twarz przemienia się w inną, bardziej szlachetną, łagodną i pogodną. Obserwowałam ją, a kiedy ta dziewczyna skończyła się spowiadać, zobaczyłam, że nie ma już ubrana tak, jak przedtem, teraz miała na sobie luźną suknię koloru perłowego, niemalże doskonale białą, na głowie miała diadem z kwiatów, otoczyło ją czterech aniołów, którzy towarzyszyli jej, kiedy szła ku ołtarzowi.”
I drugi obraz. Z wizji mistycznych niemieckiej stygmatyczki i zakonnicy, żyjącej na przełomie XVIII i XIX wieku, błogosławionej Anny Katarzyny Emmerich, która w swoich wizjach ukazała „Żywot i Bolesną Mękę Pana Naszego Jezusa Chrystusa i Najświętszej Matki Jego Maryi.”
„Ujrzawszy przed sobą na ziemi krzyż, Jezus upadł na kolana, objął go rękoma i ucałował trzykroć, przy czym odmówił po cichu wzruszającą modlitwę do Ojca Niebieskiego, w której dziękował Mu, że już zaczyna się odkupienie ludzi. Jezus ściskał krzyż, wieczny ołtarz zadość czyniącej krwawej ofiary. Wkrótce jednak szarpnęli Nim siepacze, by się wyprostował, i musiał biedny, osłabiony, brać na Siebie ową ciężką belkę; dźwignął ją na prawe ramię, przytrzymując prawą ręką. Niewielka pomoc siepaczy była raczej okazją do dodatkowego znęcania się nad Nim. Tak klęczał Jezus, pochylony pod ciężarem, i modlił się. Zaraz też jeden z konnych faryzeuszy zbliżył się do Jezusa, klęczącego jeszcze, i rzekł: „No, skończyły się już piękne słówka i mówki! Naprzód! Naprzód! Trzeba już raz się Go pozbyć!” Siepacze poderwali Jezusa z ziemi i wtedy odczuł cały ciężar Swego krzyża, który i my obowiązani jesteśmy nosić za Nim, według Jego świętych słów, wiecznie prawdziwych. Tak rozpoczął się ten haniebny na ziemi, a błogosławiony w Niebie, pochód triumfalny Króla królów.”
Oto dwa obrazy z mistycznych doświadczeń Kościoła katolickiego. Na jednym osoba przyozdobiona łaską Bożą w sakramencie pokuty i pojednania, a na drugiej Chrystus Pan obciążony naszymi grzechami w męce krzyżowej. Zwróciliśmy uwagę na to, jak wielka jest różnica między miłością Boga do każdego z nas. Jak bardzo nie potrafimy kochać, odchodząc od Boga, a tym samym od miłości samego siebie… brnąc w grzechu. Utrata łaski Bożej jest rzeczywiście tragedią i przyczyną męki Pana Naszego Jezusa Chrystusa.
Kiedy poddajemy się złu świadomie i dobrowolnie, wtedy nie potrafimy zaprzeć się samych siebie. Samych siebie, to znaczy naszej grzesznej natury. Częściej szukamy swoich własnych usprawiedliwień dla tego stanu rzeczy. Zamiast iść drogą jasnego rozpoznania pomiędzy dobrem a złem, zaczynamy kluczyć pomiędzy bezbożnymi hasłami, a grzechami innych, szukając w ten sposób usprawiedliwienia dla osobistego zła i grzechu.
Pan Jezus domaga się od nas, aby nasza mowa, co do zła, była „tak, tak, nie, nie”, bo co pomiędzy naszym tak i nie się znajduje, a więc nasze zaparcia się Bożej Miłości i nasze wątpliwości, to z całą pewnością od złego pochodzi. Mamy zatem trwać w decyzji walki ze złem i odrzucić wszelką niepewność i wątpliwość względem zła.
Mamy odrzucić świadomie zło w sobie na mocy Bożych Przykazań i Bożej Nauki (Ewangelii). Jasno nazywać i wyznawać zło. W wątpliwościach wiara topnieje, staje się wątpliwa, mało przekonywująca i nie skuteczna zwłaszcza tam, gdzie ze względu na walkę duchową powinna być oczywista i jednoznaczna. Im więcej wątpliwości w wierze, tym mniej miłości do Boga, bliźniego i samego siebie. Wtedy człowiek daje: „Panu Bogu świeczkę, a diabłu ogarek”, myśląc o swoim „umywaniu rąk”, to znaczy świadomemu unikaniu wiążących decyzji, jako czymś, co sprytnie mu się udaje. Niestety, zaniedbane dobro i przyswojone zło, przyniosą swoje opłakane owoce wcześniej czy później. Dlatego Pan Jezus idzie na Śmierć Krzyżową, dlatego nasza walka duchowa wymaga konkretu. Nawrócenia, wyjścia ze zła i trwania w dobru, to znaczy w łasce Bożej, pomimo wszelkich przeciwności w nas i wokół nas. „Kto chce pójść za Mną – mówi nasz Mistrz – niech się zaprze samego siebie – to znaczy niech się zaprze swojej grzesznej natury – niech weźmie swój krzyż i niech Mnie naśladuje.”
To jest paschalny wymiar postępu duchowego na drodze powołania chrześcijańskiego. Paschalne kroczenie za Jezusem Panem rozpoczęło się we Chrzcie świętym. Obmyci ze zmazy grzechu pierworodnego otrzymaliśmy od Boga trzy cnoty Boskie: wiarę, nadzieję i miłość, a jednocześnie wyrzekając się zła, zostaliśmy powołani na drogę uczniów Pańskich, których wezwał Pan, mówiąc: „Jeśli chcesz, pójdź za Mną!”
Nikt przecież nagle nie stanie się dobrym usprawiedliwiając zło. My wszyscy idziemy drogą nawrócenia. Moc nasza jest w łasce Bożej, która w pierwszym rzędzie prowadzi nas ku nawróceniu, a później do Komunii z Bogiem.
Przeżyjmy ten Wielki Tydzień, a zwłaszcza Święte Triduum Paschalne jako czas naszej głębokiej jedności z Chrystusem Cierpiącym i z Jego Bolesną Matką.
Niech to co złe dozna w nas konkretnej porażki przez łaskę dobrej spowiedzi świętej wielkanocnej. Natomiast to co dobre niech zwycięża w nas i we wszystkich ludziach dobrej woli.