Bóg wie, co się w tobie dzieje
2 marca 2024Im bliżej Pana tym lepiej
12 marca 2024Kleryk, kameduła, który słyszał w przerwie pomiędzy wykładami nasze kleryckie dowcipy i śmiech, który im towarzyszył, sam wcale się nie śmiał. On zapytał zupełnie poważnie na koniec naszego dowcipkowania: „No i z czego radość?” Takie samo pytanie powinniśmy sobie zadać w wielkopostną Niedzielę Radości. Z czego radość? Gdy Druga Księga Kronik ukazuje nam wyraźnie, że Bóg nie pozostawił bez ukarania Izraela, gdy widział jak ludzie wierzący w Boga „mnożyli nieprawości, naśladując wszelkie obrzydliwości narodów pogańskich i bezczeszcząc świątynię, którą Pan poświęcił.” Jak czytamy dalej: Bóg „litował się nad swoim ludem i nad swym mieszkaniem.” Co jednak robili sobie z tego ludzie? „Oni jednak szydzili z Bożych wysłanników, lekceważyli ich słowa i wyśmiewali się z Jego proroków.” I co się dzieje, gdy Bóg zobaczył, że zło staje się ważniejsze od dobra pośród ludzi Izraela. Wtedy, jak głosi nam Druga Księga Kronik; „wzmógł się gniew Pana na swój lud do tego stopnia, iż nie było już ratunku.”
No i z czego radość? Gdy czytamy jak starotestamentalny Kronikarz izraelski na koniec swojej drugiej księgi, pełen żalu i smutku, odnotowuje stan duchowy swoich ziomków. Oni idąc drogą wiary zarazili się pogaństwem: złem i grzechem. Ceną tej choroby ducha było porzucenie wiary i odwrócenie się od Boga. Gdy nawoływania Boga niesione przez proroków nie przyniosły rezultatu, przyszła realna i dotkliwa kara jako lekarstwo na ten stan rzeczy. Najpierw spalenie Jerozolimy wraz ze świątynią, a potem jeszcze wysiedlenie Izraela ze Ziemi Świętej do Babilonu. Ustami Proroka Jeremiasza Bóg zapowiedział: „Dokąd kraj nie dopełni swych szabatów, będzie leżał odłogiem przez cały czas swego zniszczenia, to jest przez siedemdziesiąt lat.”
Oto pomimo tak wielu obietnic, które niosła ludziom wiara w Boga, niewiara człowieka zniszczyła te obietnice. Bezsilność człowieka wobec zła nie jest jednak bezsilnością Boga wobec zła zniewalającego człowieka. Tam, gdzie my sami po dobrowolności nie będziemy chcieli, albo mogli podjąć zbawczej perspektywy naszego życia wiary, a więc zaufać, zawierzyć Bogu. Tam codzienne okoliczności naszego życia tą perspektywę wiary, boleśnie i skuteczniej niż słowo mówione, jako jedynie sensowną nam ukażą.
Dla jednych, tych zadufanych w sobie, będą to przypadkowe zbiegi okoliczności, czy wybryki natury, mało istotne epizody. Dla innych będą to jasne znaki tego, że ze zbawienia człowieka, okupionego męką i śmiercią Syna Bożego nie można sobie żartować. Nie można robić żartów tam, gdzie chodzi o nasze i innych życie, zwłaszcza życie wieczne.
Stąd nasza radość. Z przekonania, że jeśli my sami nie traktujemy się poważnie co do zbawienia, to w tym samym aspekcie Bóg traktuje nas śmiertelnie poważnie. Święty Paweł Apostoł w Liście do Efezjan wyraźnie stwierdza: „Bóg będąc bogaty w miłosierdzie, przez wielką swą miłość, jaka nas umiłował, razem z Chrystusem przywrócił do życia, łaską bowiem jesteście zbawieni.” I jeszcze raz powtarza: „Łaską bowiem jesteście zbawieni przez wiarę.” Tego się trzymajmy, wiary świętej, aby nasza radość w Panu była pełna. Nie rozdrabniajmy się na drobne w zazdrości grzesznikom i bezbożnikom, odstępcom i bluźniercom. Kto takim zazdrości, ten prędzej czy później zbezcześci najpierw świątynię swojego serca, a później Kościół jako miejsce Chwały Boga i Jego łaski koniecznej dla naszego zbawienia.
„Bóg tak umiłował świat, że dał swojego Syna Jednorodzonego, aby każdy kto w Niego wierzy, miał życie wieczne.” Wiara jest podstawą naszej radości, bo ten dar Boży, ta cnota Boska, którą otrzymaliśmy we chrzcie świętym, jako zadatek naszego zbawienia, ta wiara wypływająca z łaski Bożej i w łasce Bożej, to znaczy w Sercu Jezusa Konającego zanurzona, ta wiara jest skuteczną relacją naszej Komunii z Bogiem. Wiara bez uczynków jest martwa. Uczynki płynące z wiary, to dopiero właściwa odpowiedź na dar Boży. Pan Jezus zawsze opiera się o moc wiary człowieka. Mówi: „Idź, niech ci się stanie wg twojej wiary”, „idź, twoja wiara cię uzdrowiła.”
Wiara walczy w nas z niedowiarstwem. Być mocnym w wierze, to podstawowy obowiązek dotyczący wiary. Być mocnym wiarą, to z radością oddzielać to co dobre od złego w swoim życiu. Największym czynem naszej wiary jest nie tylko sam rachunek sumienia, jako znak permanentnej walki duchowej, ale nade wszystko, oddanie swojego zła pod osąd Miłosierdzia Bożego w sakramencie pokuty i pojednania. Dobra spowiedź, to miejsce umocnienia mojego dobra i miejsce osłabienia mojego zła… aż do tego czasu, gdy zacznę skutecznie zło dobrem zwyciężać.
Ewangelia wyraźnie wskazuje, że Bóg nie posłał swego Syna na świat po to, aby świat potępił, ale po to, by świat został przez Niego zbawiony. Bóg nas zbawił, ale czy ja chcę być zbawionym? To już inna sprawa. Tak więc człowiek, gdy nie przychodzi do spowiedzi, a co za tym nie jest w Komunii z Bogiem, człowiek sam skazuje siebie na potępienie. Realnie gardzi swoim zbawieniem.
Bycie człowiekiem wierzącym, człowiekiem mocnej wiary to podstawa chrześcijańskiej tożsamości z której powinna wynikać cała reszta naszego myślenia i postępowania. Najpierw wiara, a później nadzieja oparta na wierze i wreszcie miłość oparta na uczynkach dokonanych w Bogu, czyli w łasce przez które nasze uczynki zasługują na życie wieczne. Ogłaszają Królestwo Boże w nas i w naszym życiu.
Idąc za Mistrzem dźwigającym Krzyż, pragniemy przez nasz wysiłek wielkopostny wziąć udział w wydarzeniach paschalnych Baranka Bożego, ofiarowanego za nasze grzechy. Pascha naszego Pana, to przejście ze śmierci do życia. Z niewoli grzechu do stanu łaski otwierającej nam szczęście wieczne w Komunii z Bogiem. Ze stanu życiowej przegranej do stanu zwycięstwa w Zmartwychwstaniu Pana.
Pamiętajmy, ten nasz wielkopostny wysiłek, to nasze wielkopostne rozliczenie się z dobrem i złem przed Bogiem, to wejście w obręb miłości miłosiernej Boga. Bóg jest miłością, On nie potrafi się gniewać. Nawet na najgorszego z synów marnotrawnych czeka Bóg z utęsknieniem, aby wyjść mu na spotkanie i ubrać w najpiękniejszą szatę łaski Bożej, w szatę godową Dziecka Bożego.
Co innego, gdy człowiek sam nie chce odwrócić się od zła i uszanować tego dobra, którym jest przed Bogiem.
Ciężko jest wymusić na człowieku uszanowanie tego dobra, które dostał za darmo. Bóg wszystko dał człowiekowi za darmo. Bóg, który jest miłością nie ma nic w sobie ze zła, jest samym dobrem. Dlatego rzeczywiście mimo swojej wszechmocy nie może On wymusić na człowieku zawrócenia z drogi złą i grzechu. Do zbawienia potrzeba wiary w światło wielkanocnego poranka. Wiary, która zaufa Miłości Ukrzyżowanej Boga do każdego z nas.
Ludzie sięgają do gwiazd swoimi możliwościami, ale do Krzyża sięgnąć nie chcą. Ciemność zła i grzechu materialnego tak mocno ograniczyła pragnienia ludzkiego ducha, że dla wielu nawoływanie: „Nawracajcie się i wierzcie w Ewangelię” nic już nie znaczy.
Być może realne, bolesne doświadczenie jakiejś beznadziejności, której opary wiszą nad naszą rzeczywistością życia, być może coś konkretnego przemówi do nas bardziej niż wielkopostne wołanie Kościoła. Może wtedy, dojdzie do ludzi, którzy nie boją się piekła, że do szczęścia najbardziej potrzebna jest wiara.
Nie czekajmy na nadzwyczajne wydarzenia. Umacniajmy swoją wiarę dobrym wykorzystaniem Wielkiego Postu. Niech radość kroczenia za Panem daje nam siłę do kroczenia przez życie z wiarą w to, że Bóg tak bardzo umiłował świat i mnie na tym świecie, że dał swojego Syna na śmierć Krzyżową, abyśmy nie zginęli, ale ze śmierci przeszli do życia, tak jak Chrystus.
Więc z czego radość tej Niedzieli? Z tego, że masz chęć zwyciężać, a nie przegrywać.