Szmer lekkiego powiewu
18 sierpnia 2023Fatima. Niespełnione prośby Matki Bożej
1 września 2023Staramy się cały czas oddzielać w naszym życiu to, co jest dla nas dobre od tego, co jest dla nas złe. Dawniej podstawowa granica dobra i zła przebiegała na linii X Przykazań Bożych i V Przykazań Kościelnych. Dzisiaj każdy próbuje sam sobie określić jakiś własny kodeks bardziej lub mnie zobowiązujących zasad. Z powodu dowolności tworzenia tych zasad, jesteśmy tak bardzo sprzeczni w rozumieniu dobra i zła, że nie ma w nas zrozumienia. Z tego powodu na zewnątrz mamy prawdziwą „wieżę babel” różnych języków i pojęć dotyczących powinności i odpowiedzialności współczesnego nam człowieka. Obserwujemy w tym względzie lawinową redukcję wymagań moralnych. Wyrazem praktycznym tej redukcji jest coraz rzadsze korzystanie z sakramentu pokuty i pojednania. Widzimy jak łatwo jest dziś opluć wartości jednych, a zupełnie bezpodstawnie gloryfikować wartości drugich. Dzisiaj nie tyle człowiek się liczy, ile możliwości jego oddziaływania na innych. Począwszy od reklam, aż po uczone opinie i debaty, nasiąkamy czymś, co nam zastępuje, co nas wyręcza w myśleniu, zwalnia od odpowiedzialności za siebie i za drugiego człowieka. W gruncie rzeczy oddziela nas od prawdy o sobie, jako człowieku zmierzającym sukcesywnie do celu ostatecznego. Człowiek odwrócony w swym życiu od Boga pogrąża się we własnym negatywie. Podąża nie wiadomo dokąd i nie wiadomo po co.
Na szczęście rozum i wolna wola, głosem naszego sumienia, przywołują nas do stawania w prawdzie przed sobą, przed Bogiem i drugim człowiekiem. Od czasu do czasu doświadczenia naszego życia w sposób bolesny zwracają naszą uwagę na świadomą obojętność, którą mamy wobec zła. Wtedy często z głębokim wstrętem, wynikającym z przyznania się do błędu, doświadczamy, jak upór Bożej Miłości, tej przez nas już zapomnianej, przywołuje nas do porządku. Przywołuje nas do tego, co jest niczym więcej, jak tylko porządkiem wiary świętej. Tej wiary, która nas wprowadza mocą Bożego Prawa na pierwotne tory miłości i odpowiedzialności. Wiary owocującej na życie wieczne.
Wiara święta jest w nas rękojmią tego Prawa, które dał nam Bóg, a którego żadne ludzkie prawa nie zmienią. Wszystko, co dzisiaj jest nam głoszone, jeśli nie mieści się w zakresie Prawa Bożego X Przykazań, staje się bezprawiem, którego skutki zwrócą się przeciwko tym, którzy to bezprawie tworzyli. O jakiej ekologii może mówić człowiek, który pozwala, że za naszą granicą toczy się regularna, bratobójcza wojna? Wobec jawnego barbarzyństwa nic nas nie usprawiedliwia. Odrzuciliśmy Boże prawo „Nie zabijaj”. Przyszło ludzkie prawo: „zabijaj.” W jakiś sposób wschodnie barbarzyństwo obnaża również nasze barbarzyństwo, którego I i II Wojna Światowa nie zniszczyły. Nie broniliśmy nienarodzonych, zło poszło dalej… i czujemy jego złowieszczy oddech za wschodnią granicą.
Prorok Izajasz w VIII wieku przed Chrystusem zapowiadał Zbawiciela tymi słowami, które głosił w Izraelu w imieniu Boga: „Zachowujcie prawo i przestrzegajcie sprawiedliwości, bo moje zbawienie już wnet nadejdzie i moja sprawiedliwość ma się objawić.”
Prorok Izajasz głosił mądrość i wielkość zbawczego planu Boga, realizującego się na przestrzeni dziejów ludzkich w naszym Panu Jezusie Chrystusie.
„Zachowujcie prawo i przestrzegajcie sprawiedliwości”, to podstawowe wezwanie Boga. To jest ten miernik bycia u siebie, to znaczy w Komunii z Bogiem, lub bycia „cudzoziemcem” nie tylko w Kościele jako wspólnocie wierzących, ale także „cudzoziemcem” we własnym życiu. To zachowywanie Prawa Bożego i przestrzeganie sprawiedliwości, która z tego Prawa wynika, decydują o wzroście duchowym lub o wyobcowaniu duchowym człowieka. Właśnie to wyobcowanie jest wielką tragedią współczesnego świata, bo każe rzeczy materialne cenić bardziej niż duchowe, a „zdrówko” człowieka stawiać ponad jego zbawienie, ponad szczęście wieczne. Przecież każdy z nas czuje w głębi serca, że te dwie wartości zupełnie do siebie nie przystają.
Potwierdzają to nasze odczucie całe zastępy Męczenników Kościoła, którzy nie tylko zdrowie, ale i życie poświęcili w obronie wiary świętej. Prorok Izajasz w cytowanym fragmencie zaprasza w imieniu Boga wszystkich „cudzoziemców” do Domu Pana, który w Jezusie Chrystusie „będzie nazwany domem modlitwy dla wszystkich narodów.”
W drugim czytaniu z Listu do Rzymian słyszeliśmy jak Apostoł pogan, a więc wszystkich cudzoziemców, Św. Paweł, walczy, aby jego rodacy, Izraelici, którzy wierzyli w Boga X Przykazań, aby doszli do zbawienia w Jezusie Chrystusie, dzięki któremu mogą przejść ze śmierci do życia.
Św. Paweł argumentuje swoją apostolską postawę wobec przedstawicieli Narodu Wybranego następującym stwierdzeniem: „Bo dary łaski i wezwania Boże są nieodwołalne.” Jest to nic więcej niż to, co stwierdziliśmy już wcześniej podczas naszych rozważań, że Wiara święta jest w nas rękojmią tego Prawa, które dał nam Bóg, a którego żadne ludzkie prawa nie zmienią. Prawo Boże jest niezmienne i nieodwołalne. Dlatego Naród Wybrany, chociaż czeka na Mesjasza, to nie znajdzie Go w nikim innym, jak tylko w Jezusie Chrystusie Panu naszym. Podobnie jak każdy inny człowiek na ziemi. Poza Jezusem nie ma Zbawienia. Dlatego Kościół głoszący Dobrą Nowinę o Zbawieniu jest ze wszystkich stron atakowany. Tam gdzie Jezus, tam zbawienie, a gdzie zbawienie, tam szczęście wieczne.
Spójrzmy jeszcze okiem wiary do Ewangelii.
Jezus idący w okolice Tyru i Sydonu, to dobry Pasterz, który przychodzi do tych miejsc naszego zwykłego życia, które dalekie są od centrum naszych postaw oficjalnych i świątecznych. Chrystus wchodzi na peryferie naszego człowieczeństwa i sięga do tych miejsc w których już staliśmy się bardziej poganami, niż katolikami. Może oficjalnie tego nie powiemy, ale czujemy to dobrze, ciągnie nas do złego… i są pewne grzechy, które nazywamy swoimi słabościami. Jest pewne zło, które nazywamy „dobrem”, chociaż z punktu nauki Kościoła dobra w tym złu, a co za tym idzie, w grzechu, nie ma.
Co dzieje się z człowiekiem, który przemyca zło w swoim życiu, skrywając je pod pozorem dobra? Taki człowiek nie potrafi skupić się na Jezusie. Ma tyle innych spraw, że modlitwa, dobry rachunek sumienia i adoracja Najświętszego Sakramentu, to zestaw wymagań dla których nie znajduje czasu i motywacji. Jedna godzina w tygodniu na niedzielnej Mszy św. musi wystarczyć. Przez cały tydzień kościół, dany nam jako miejsce pielęgnacji naszej Komunii z Bogiem, pozostaje pusty. Pusty latem, pusty zimą. Nie ma w nas dobrej aury dla pielęgnacji pogody ducha. Nie potrafimy skupić się na Zbawicielu.
Zupełnie inaczej robi kobieta kananejska, która niosła w swoim sercu Zbawicielowi troskę o swoją córkę. Miała pełną świadomość zła, które dotknęło jej dziecko, które dotknęło ją i jej rodzinę. Miała pełną świadomość swojej bezsilności wobec tej sytuacji. Wołała głośno i wyraźnie: „Ulituj się nade mną, Panie, Synu Dawida! Moja córka jest ciężko nękana przez złego ducha.” Zdiagnozowała przyczynę zła, jasno określiła, że słabość ludzka jej córki, a może bardziej jej własna słabość w wychowaniu córki, spotkała się ze złośliwością złego ducha i przyszło coś, czego ona jako matka nie może pokonać.
Chrystus Pan odprawia ją, mówiąc, że jest najpierw dla tych, którzy są w Komunii z Bogiem. Kobieta traci ludzką nadzieję, ale nie upada na duchu, podchodzi z wiarą i prosi Pana: „Panie dopomóż mi.” Lecz Pan jeszcze bardziej ją odrzuca: „Niedobrze jest zabrać chleb dzieciom i rzucić psom.” Wtedy kobieta uznając swoją grzeszność w pokorze serca powiedziała: „Tak, Panie, lecz i szczenięta jedzą z okruszyn, które spadają ze stołu ich panów.” Wiara kobiety przetrwała pogardę i poniżenie, które były oceną Boga dla obojętności na zło. Przyznała się do błędu. Nie poszła w zaparte, usprawiedliwiając zło. Jej wiara zwyciężyła. Nie przestawajmy wołać do Zbawiciela: „Panie pomóż mi!” Chrystus nas zbawił, a my całym naszym życiem odpowiadamy, czy chcemy być ludźmi zbawionymi. Musimy to robić z nieugiętą wiarą.
Za łaskę zbawienia, niech wszystkie ludy sławią ciebie, Boże!