EPOPEJA „PAN JEZUS”
TYTUŁ DRUGI: „Wschód Światła Wiecznego” (365-470)
W całym mieście już wiedzą o cudnej Dziewicy
I wszyscy o Niej mówią, nawet robotnicy
Przy obrzynaniu winnic: – U kogo się chowa
Ta Panienka urocza jak Ester królowa?
Takich nam więcej trzeba, jak słoneczko świeci…
370 Jak pszczoły do nektaru – tak do Panny dzieci:
Przychodzą do mieszkania jak do własnej matki.
Za miłość i słodycze wręczają Jej kwiatki.
Zna wszystkie po imieniu: Rachel, Riwka, Sara,
Beniamin, Dan, Samuel… – jest ich cała chmara!
Chodzą razem na spacer do bliskiego lasu,
Po drodze tyle śmiechu, śpiewu i hałasów,
Ale wystarczy słowo z ust Świętej Panienki,
By się w Nią zapatrzyły jak w niebieski błękit.
Najbardziej się Nią cieszy Zachariasz i ciocia,
380 Bo – prócz słów pocieszenia – wszystko robi, chociaż
proszą, by wypoczęła po długiej podróży:
– Przyszłaś do nas w gościnę, a nie by nam służyć –
Takie Pannie wymówki robi gospodyni.
– Usługując wujciowi, jestem jak w świątyni,
Gdzie z radością sprzątałam kapłańskie mieszkania.
– Jeśli taką masz wiarę, więc sprzątać nie wzbraniam,
Ale pranie bielizny, czyszczenie sandałów –
To zajęcie niewolnic, nie Tobie przystało;
Zważaj na swoją godność, córko Dawidowa
390 I Matko Pana mego. Czy nie słuszne słowa?
– Jeśli Pan wszechstworzenia przyjął postać Sługi,
To matka Jego ma się wynosić nad drugich?
Żadna praca nie hańbi człowieka na ziemi,
Bo wszystko, co Pan stworzył słowami swojemi,
Jest w sobie bardzo dobre, gdyż ma pieczęć Boską.
Pozwól, kochana Ciociu, że otoczę troską
Wasze sędziwe lata, bom przyszła w tym celu:
W tej codziennej posłudze duch mój się weseli.
Chętnie zmywa naczynie, rano łóżka ściele,
400 Zamiata, pali w piecu, nawet ziarno miele;
To znów ceruje odzież i często ją pierze.
Zmęczona całodzienną pracą, je wieczerzę,
A wiosenne wieczory na modlitwie spędza –
Kosztem własnej ofiary staruszków oszczędza.
Z jednej strony kapłana, do tego niemowę,
Otacza ciągłą troską i pociechy słowem,
A z drugiej strony ciotkę, bliską już porodu,
Wyręcza z każdej pracy, by oszczędzić płodu,
Aczkolwiek sama w stanie jest błogosławionym:
410 Zbawca czyny miłości wplecie do korony…
Elżbieta obserwuje Służebnicę Pana
I stwierdza, że to Ziemia jeszcze nie zbadana –
Tyle myśli się tłoczy staruszce do głowy,
A każdy dzień przysparza sto problemów nowych.
Choć Miriam w tajemnicy trzyma sprawy Boże,
Przecież wszystkiego ukryć – choć pragnie – nie może.
Elżbietę zastanawia dziwne Jej skupienie:
Aniołem – rzekłbyś – z nieba, niż ziemskim stworzeniem,
Zwłaszcza podczas modlitwy to się zauważa.
420 Tylu w swym domu gości ministrów ołtarza,
A żaden z nich nie wnosi takiego pokoju…
Jakże przy Niej szczęśliwa! Nic się już nie boi.
Więc ośmiela się podejść do Miriam wieczorem,
Gdy ta wyszła na taras czytać świętą Torę.
– Przepraszam, że przeszkodzę, nie przyszłam na plotki,
Ale z gorącą prośbą: Naucz, Skarbie słodki,
Twoją ciotkę modlitwy, jak to sama czynisz.
Prosiłam o to nieraz kapłanów świątyni
Dokładnie na tym miejscu, gdzieśmy są obecnie.
430 Jeden radził, że wówczas modlitwa skutecznie
Odniesie korzyść, kiedy Psałterz Dawidowy
Codziennie się odmówi wyraźnymi słowy.
Mimo najlepszych chęci, czas mi nie pozwala…
Inny radził w tej sprawie, że trzeba gdzieś z dala
Od ludzi i od zajęć, czyli na pustynię
Iść, aby się pomodlić; i tego nie czynię.
Wprawdzie jest tu opodal pustynia judejska,
Ale gdzież mnie staruszce? Co by młodzież miejska
Pomyślała i słusznie, więc modlę się w domu.
440 Odmawiam liczne psalmy, płaczę po kryjomu,
Zwłaszcza gdy całe lata nie rodziłam dzieci…
Teraz lżej mi na sercu, bo nadzieja świeci.
– Jeśli pytasz dzieweczkę prostą o jej zdanie:
Czyż mogę radzić nadto, co mówią kapłani?
Psałterz – księga natchniona przez Ducha Świętego,
Zawiera w sobie strawy tyle dla każdego,
Że można w nim ugasić duchowe pragnienie,
Tylko – chcąc zeń korzystać – trzeba wejść w skupienie.
Dla ducha tak w całości, jak i w jednym wierszu –
450 Bezdenne zdroje życia Bożego się mieszczą,
Bo duch jest niewymierny, a to księga Ducha:
Ten najwięcej zaczerpnie, kto w skupieniu słucha.
Wystarczy jedno zdanie rozważyć w milczeniu,
By martwy szaniec liter w zdrój żywy się zmienił.
Na modlitwie nie w słowach, chociażby z Psałterza,
Ale w ciszy wewnętrznej serce się odświeża.
Kiedy człowiek wycisza zmysły, rozum, wolę,
To świat nie ma sposobu zaśmiecać kąkolem
Duchowego ogrodu, a Pan bez trudności
460 Przychodzi, aby wzniecać płomienie Miłości.
Każda dobra modlitwa do Miłości zmierza.
Więc nie błądzą kapłani, gdy uczą Psałterza,
Gdy zachęcają duszę, by szła na pustynię,
Czyli zdala od gwaru w modlitwy godzinie,
Bo cisza i skupienie zmysłów oraz ducha
Jest konieczna, by Ojciec miłość w nas rozdmuchał,
A wówczas Duch Miłości w nas modły zanosi
I przez taką modlitwę wszystko się uprosi…
– Liczę na Twoją pomoc, bym chociaż w starości
470 W modlitwie osiągnęła iskrę Twej Miłości…