Wielkość Wielkiego Tygodnia
22 marca 2024Myślę, więc wierzę
12 czerwca 2024Wojna jak słyszeliśmy w czytaniu z Księgi Rodzaju, jest wpisana w życie ludzkie. Sam Bóg wprowadza u zarania dziejów ludzkich wojnę. Do szatana, ojca kłamstwa, mówi jednoznacznie: „Wprowadzam nieprzyjaźń między ciebie a niewiastę, pomiędzy potomstwo twoje a potomstwo jej.”
Jest to wyraźne postawienie granicy złemu, bo w Bogu, który jest Miłością zła nie ma. Bez względu, czy się to komuś podoba, czy nie, wszyscy ludzie, ugodzeni tragedią grzechu pierworodnego są wpisani w tę wojnę. Niezależnie od tego, czy chodzą do kościoła czy nie, czy wierzą w Pana Boga czy nie. Każdy z nas musi wybierać między dobrem a złem.
Tą zapowiedzianą w Pierwszej Dobrej Nowinie Niewiastą walczącą jest Matka Najświętsza. To Ona jako Niepokalana Matka Zbawiciela jest tą jedyną zdolną do walki ze złym duchem. Wiemy o tym z Ewangelii św. Jana Apostoła. Klamra spinająca Janową Ewangelię, to Niewiasta ( w Kanie Galilejskiej i na Golgocie). Zwrot Pana Jezusa „Niewiasto” w odniesieniu do Maryi Jego Matki ukazuje, że tylko Maryja stanowi o mocy tych, którzy przez Chrystusa z Chrystusem i w Chrystusie stanowią Jej potomstwo. Ona jest Niewiastą Walczącą i Matką Kościoła.
Miłość Boga wobec nas, Jego grzesznych dzieci jest odpowiedzialna.
Bóg nie wyparł się ludzi, gdy zgrzeszyli. Kiedy myśmy zgrzeszyli, On dał swojego Syna za nas na śmierć, za nasze grzechy. Nie powiedział ‘wybraliście diabła, idźcie do diabła.’ Bóg dał swojego Syna na śmierć za nasze grzechy, a nas, osłabionych skutkami grzechu pierworodnego, wprowadził w stan wojenny pomiędzy potomstwem szatana, a potomstwem Maryi z którego Chrystus jest Pierworodny, a my jesteśmy Jej potomstwem dzięki Niemu. Nam, którzy Maryję mamy za Matkę, Chrystus Pan otworzył drogę tej walki ze złem, dzięki której możemy wrócić do Domu Ojca, gdzie jest mieszkań wiele, gdzie każdy z nas ma mieszkanie. I nie ma w innym Zbawienia i nie ma w innym nadziei życia wiecznego. Tylko w Chrystusie Synu Maryi. W Chrystusie życie nasze stało się od pierwszego do ostatniego dnia polem walki. Zwichnięta złem i grzechem natura ludzka co rusz musi się zmagać z pychą zamazującą granicę pomiędzy dobrem i złem.
Owszem, można bawić się wartościami, można upajać się złem, ale przecież ostatecznie w tym bezmyślnym mieszaniu pojęć i wartości ostatecznie chodzi o życie i szczęście ludzkie. Miłość i odpowiedzialność Boga stanie się sprawiedliwością wobec tego wszystkiego co w naszym życiu zaprzepaściliśmy, nazywając zło dobrem i czyniąc swoje dobro przez czynienie zła innym. Tragedia tego zjawiska odbija się już na poziomie języka i pojęć podstawowych. Nie zmienia to jednak faktu, że nasze fałszywe nazywanie i pojmowanie miłości nie zwolni nas od odpowiedzialności za to, co brakiem naszego dobra poniszczyliśmy u siebie i innych. Obojętność i fałszywe pojmowanie dobra nie zwolnią nas od zadania sprawy przed Bogiem. Tak jak do Adama w rajskim ogrodzie, tak do każdego z nas Bóg zawoła pewnego razu po imieniu, pytając: Gdzie jesteś ze swoim dobrem? Jak zareagujemy na to Boże wołanie? Może tak jak Adam w raju: „Usłyszałem Twój głos, wystraszyłem się, bo jestem nagi i ukryłem się.”
Drugi List św. Pawła do Koryntian odwołuje nas najpierw do wiary: „Uwierzyłem dlatego przemówiłem”, następnie do nadziei: „Ten, który wskrzesił Jezusa, z Jezusem przywróci życie także nam i stawi nas przed sobą razem z wami.” W tej nadziei Bożej odpłaty dla nas: „Niewielkie utrapienia nasze obecnego czasu gotują bezmiar chwały przyszłego wieku dal nas, którzy się wpatrujemy nie w to, co widzialne, lecz w to, co niewidzialne.” Oto nasza nadzieja złożona w Bogu. Smutna to perspektywa dla tych, którzy żyją bez perspektywy nieba, wpatrzeni w ziemię nie wiedząc po co i dlaczego jest dzieciństwo, młodość, dojrzały wiek i starość, to znaczy przemijanie. Ewangelia pokazuje dziwną zasadę. Otóż wszędzie tam, gdzie dobro zaczyna zwyciężać, nagle mocno uaktywnia się to, co jest przeciwne temu dobru.
Nawet bliscy Pana Jezusa uwierzyli plotkom, że „odszedł od zmysłów”. No weź powiedz ludziom, przestanę pić, palić, albo robić to, co do tej pory robiłem w złu. Ludzie powiedzą, a ty co, pogięło cię, chcesz być świętym, to znaczy lepszym ode mnie? I jest jeszcze jeden, bardzo okrutny argument wobec dobra, który uczeni w Piśmie rzucili w stronę uzdrawiającego z chorób i uwalniającego od demonów Pana Jezusa. „Ma Belzebuba i i mocą władcy złych duchów wyrzuca złe duchy.” To okrutne, ogłaszać złem, dobro. Jakże wielu ludzi odstąpiło od czynienia dobra, zatracili się w złu, bo uznali, że nie warto być dobrym, że dobro nie jest dla nich. Tym czasem w każdej sytuacji w której przychodzi nam wybierać pomiędzy złem a dobrem, powinniśmy sobie przypomnieć, tą wojnę w której z woli Bożej jako ludzie trwamy: „Wprowadzam nieprzyjaźń między ciebie szatanie a Niewiastę.”
Jeśli to będę miał na uwadze, to nie będę miał wątpliwości, kto atakuje moje dobro, kto chce, abym nie czynił dobra tylko zło. Komu zależy na tym, abym nie odróżniał dobra od zła… i nie przejmował się, bo jakoś tam będzie. Granica pomiędzy dobrem a złem, którą postawił Bóg po grzechu pierworodnym, obowiązuje. Dlatego właśnie każdy nasz wysiłek w kierunku dobra jest torpedowany, każde nasze pragnienie odejścia od zła krytykowane jako niepotrzebne. Biada tym ludziom, którzy fałszują dobro, wyśmiewają je i niszczą. Przechodzą bowiem granicę i w pewien sposób oskarżają Miłość Boga. Pan Jezus mówi wyraźnie, że wszystko będzie ludziom odpuszczone z wyjątkiem tych bluźnierstw, które dotkną Ducha Świętego, Ducha Miłości. Ci będą winni grzechu wiecznego, a więc wiekuistego potępienia w piekle.
W tym odniesieniu do Prawdy o Miłości Boga ukazał Chrystus Pan wszystkich swoich uczniów, których ma tak blisko swojego Najświętszego Serca jak się ma Matkę, siostry czy braci.
Chrystus spojrzał na siedzących dookoła Niego, a więc także na nas i rzekł: „Oto moja matka i moi bracia. Bo kto pełni wolę Bożą, ten jest Mi bratem, siostrą i matką.”