Między prostotą a brakiem rozumu
17 sierpnia 2024Fatimskie słońce
12 października 2024Dzisiaj widać okrutny zwrot ludzi dobrobytu ku pogańskiemu stylowi życia. Każdy po swojemu rozumie i kreuje dobro oraz zło, tworząc tym samym wewnętrzny zaczyn do obojętności na dobro i zło. Ludzie żyjący na przecięciu egoizmu i pychy przestali wierzyć w realne dobro, czyli w Boga; przestali także wierzyć w realne zło, zło osobowe, perfidne i bezlitosne, zło szatańskie i diabelskie. Zamazując znaczenie Krzyża, zaczęli żyć w iluzji pełnej niezależności zarówno od dobra jak i od zła. Nawet teraz, gdy na nasze własne przyzwolenie to zło zaczyna nami realnie pogardzać, dawać się nam we znaki. Nawet teraz robimy wszystko, aby to realne zło nie nazywać złem, ale jakoś inaczej, tak delikatnie, dobrze. Dzięki temu zło nie zatrzymuje się na drodze destrukcji zbawczego dobra każdego z nas. Konsekwentnie zawłaszcza i wyjaławia coraz większy obszar naszego społecznego i osobistego dobra. Zawłaszcza bez względu na to, czy to dobro cenimy czy nie. Od czasu, gdy przestaliśmy dbać o swoje największe dobro, łaskę Bożą, a zło zaczęliśmy nazywać dobrem; od tego czasu pokazaliśmy jedno, że nie ma w nas chęci tworzenia prawdziwego dobra. Weszliśmy na drogę gry pozorów i własny wysiłek w tworzeniu dobra ograniczyliśmy do minimum, otaczając się technicznymi nowinkami, które sprawiają nam satysfakcję, gdy tylko tego chcemy. Duchowa sfera w tym samym czasie obumiera w nas i ginie. Widać to po owocach naszego życia. Jakże łatwo za te chwilowe przyjemności oddajemy dorobek wiary, nadziei i miłości. Nie ma dla nas większego znaczenia, jakim kosztem, jak długo i przez ile pokoleń był ten dorobek budowany. Oddajemy „lekką ręką” całe to duchowe dziedzictwo, któremu na imię pokój i dobro, miłość i odpowiedzialność, któremu na imię szczęście doczesne i wieczne. Zagubieni w rozgardiaszu kłamstw i pomówień, zapomnieliśmy, że gwarantem szczęścia ludzkiego nie jest człowiek sam w sobie, ale łaska Boża płynąca z przebitego Serca naszego Pana Jezusa Chrystusa i z Jego Najświętszych ran.
Bez łaski Bożej nasze wysiłki osiągają dno piekła, jak to widzimy na przykładzie dobrych chęci, które nie są w stanie zapanować nad łzami i deszczem. Tracąc wartości ducha, tracimy wartości życia, tego największego dobra, którym każdy z nas dysponuje. Nie szanując swego życia, nie szanujemy życia innych ludzi, nawet tych najbardziej niewinnych i bezbronnych, dzieci nienarodzonych. Nie szanując życia ludzkiego nie szanujemy samego Boga, Dawcę Życia. Jakże trudno znaleźć usprawiedliwienie dla ludzi ochrzczonych i wychowanych po katolicku, trudno jest znaleźć wytłumaczenie, co się stało, że tak wielu katolików przestało kochać Boga, bliźniego i samego siebie. Jakie to obietnice szczęścia sprawiły, że ludzie wierzący zaczęli żyć tak, jakby Boga nie było? Jakie miraże szczęścia zostały przed nimi roztoczone, że nie uznają sakramentów świętych, że nie mają już niedzieli jako dnia świętego, że nie mają perspektywy życia idącego ponad to, co doczesne. Nawet jeśli w komforcie zła i grzechu utracili smak wiary, nadziei i miłości, to dlaczego nie pozwalają nam, którzy jesteśmy w Kościele na spokojne życie. Czy muszą nas brudzić ohydą swej bezbożności, łajdactwa i świadomie wybranej bezsensowności istnienia? Czy aż tak ich bolą nasze zasady chrześcijańskiego życia, że aż muszą stawać się gnębicielami tych, którzy ich wychowali z miłością i dobrocią? Jeśli ktoś z nich jest bez grzechu niech rzuci w nas kamieniem. Cały czas wyśmiewają się z nas, którzy im dobrze czynimy i modlimy się o ich nawrócenie. W ten sposób obrażają swoich dobroczyńców. To naprawdę wielkie zło. Oni jednak świadomości dobra i zła nie mają…
Nadszedł czas, aby zrozumieli jedno. Jeśli ktoś nie daje odporu złemu, ale je akceptuje w jakiejkolwiek formie. To staje się przez to głosicielem i propagatorem zła. Zapamiętajcie dobrze, to co człowiek sieje, to i zbierać będzie. Chcecie dobra nie modląc się, nie chodząc do kościoła, nie chodząc na religię, do spowiedzi i Komunii św. Nie, dobra nie będzie! Bez łaski Bożej przywołujecie zło i hańbą okrywacie siebie i swoich bliskich. Zobaczcie jak wiele jest waszego zła. Zobaczcie, że ta garstka ludzi, która została w Kościele nie zdoła odeprzeć nieszczęść, które złem na nas sprowadzacie. Kiedyś zdacie sobie sprawę z tego, że jeśli wam szło dotąd dobrze, to tylko dlatego, że tak wielu ludzi wierzących uczciwie pracowało na was, pozwalało wam wzrastać pomiędzy sobą, pozwoliło się wykorzystywać. Ten czas minął. Teraz musicie się zmierzyć z prawdą o tym jak daleko wasze bezbożne prawa będą funkcjonowały. Socjalizm też się skończył, gdy już nie było komu zabierać. Skończyła się klasa robotniczo chłopska, gdy rozkułaczono i rozbito tych, którym zabrano wszystko z życiem włącznie. Teraz nie potrzeba robotników i chłopów, żeby zapewnić sobie zwycięstwo, to znaczy dostatnie życie. Teraz wystarczy władza i pieniądze. I jeszcze jedno do tych, którzy dzisiaj zło wzięli sobie na sztandary i czynią dobro po swojemu.
Te dzieci i młodzież, które dzisiaj deprawujecie szaleństwem waszych bezbożnych idei, te młode pędy Ojczyzny, które odcinacie tak bezwzględnie od Boga i Kościoła, pamiętajcie, to są wasi pogromcy. Nie ma bowiem większego zdziczenia w człowieku jak właśnie w tych, którzy z domu wynieśli dobro, a ze świata przyjęli zło. Stalin i wielu podobnych do niego oprawców własnego narodu, to przecież wcześniejsi alumni seminariów duchownych. Nie łudźcie się zło rodzi zło. Opamiętajcie się!