Poziom duchowy i materialny
29 czerwca 2024Posyłam was
13 lipca 2024Słowo Boże przynosi ratunek na obecną sytuację naszego ducha. Jakiś paraliż duchowy powoduje naszą realną obojętność na zło. Miesza się w tym naszym paraliżu ducha przekonanie o dobru, które w wyniku akceptowanego przez nas zła będziemy mogli osiągnąć. „Straty marszowe”, które w tym stanie rozumowania ponosimy są jednak bardzo duże. Po stronie młodego pokolenia, akceptowanie zła przynosi zmiany wręcz nieodwracalne. Prawdę mówiąc nasza własna głupota „wybija nam zęby”, ale my uśmiechamy się jak zawsze. W tym paraliżu ducha nie stać nas na nic innego. Bezwład myśli i czynu za parawanem coraz bardziej szczerbatego uśmiechu nie świadczy dobrze o naszej kondycji religijno moralnej. Czas to zmienić. Czas nazwać w sobie pewne sprawy po imieniu. Dlaczego głupota innych staje się moją głupotą? Czy dotychczasowe oparcie, wypływające z wiary, przestało mieć dla mnie wartość, gdy idzie o moją osobistą drogę, prawdę i życie? Czy poza żądaniem „chleba i igrzysk” mam jeszcze jakieś ważne życiowe perspektywy dla siebie i bliskich? Nie zadajemy tych pytań tym, których nie ma w kościele, bo oni już dawno w „cichej apostazji” na te pytania odpowiedzieli. Zadajemy je sobie, nam, którzy w kościele i Kościołem jesteśmy tu i teraz.
My dzisiaj za Psalmistą wołamy z całego serca: „Zmiłuj się nad nami Panie, bo mamy już dosyć pogardy. Ponad miarę nasza dusza jest nasycona szyderstwem zarozumialców i pogardą pysznych.” Psalmista zwraca nas z prośbą o pomoc w sytuacji, w której się znajdujemy, nie do ludzi, ale do samego Boga. Ludzka krótkowzroczność i słabość powodują, że dzisiaj prowadzi „ślepy kulawego”. Każdemu można zarzucić w taki czy inny sposób słabość, a przez to zakwestionować jego predyspozycje przywódcze, czy jakąkolwiek wobec innych skuteczność. „Ślepy prowadzi kulawego.” Tym sposobem nikt nie ufa nikomu i nikt nikogo nie słucha. Skoro podeptaliśmy wszystkie autorytety, począwszy od rodzicielskiego i nauczycielskiego, a na autorytecie Państwa i Kościoła skończywszy. Teraz budzimy się z „ręką w nocniku”, bo już nikt i nic nie może nas przekonać. Naszymi autorytetami stały się nasze przyziemne przyjemności i pragnienia. Wielu z nas one, te namiastki szczęścia, niestety wystarczają. Podobno na Ukrainie jest wojna. Kto się tym przejmuje. Podobno nie będzie religii w szkole… Bezzębny uśmiech wystarczy za komentarz, bo co ja innego mogę zrobić. Skoro nie obroniliśmy życia nienarodzonych, to po co bronić życia narodzonych, którzy po większej części żyją tak, jakby życie w ogóle nie miało żadnego głębszego sensu? No cóż zło się posuwa dalej i dalej, skoro nie stawiamy oporu złemu. Kto stracił sens ostateczny, wieczny swego życia, ten nie znajduje sensu w życiu doczesnym, bo jeden z drugiego wynika, a przecież „życie człowieka zmienia się, ale się nie kończy.” Jednak i to mało kogo obchodzi, gdy z pozoru żyjemy, a nie z przekonania.
Był taki czas podczas moich studiów seminaryjnych, gdy zrozumiałem, że nie powinienem być księdzem, że wszystko jest nie tak. Słabe stopnie, to tylko czubek „góry lodowej” moich słabości, które wtedy się nawarstwiły. Chodząca tragedia. Wszystko się wali. Poprosiłem Przełożonych o 10 dni na osobistą modlitwę. Poszedłem do pobliskiego Eremu Ojców Kamedułów na Bieniszewie i tam przez 10 dni modliłem się do Boga z prośbą o pomoc, abym mógł zdecydować, czy iść do święceń, czy do domu. 10 dni pustki duchowej, bezsilności z powodu własnego zła i grzechu. Żadnej Bożej ingerencji, żadnego znaku, dosłownie nic. Po dziesięciu dniach wychodzę z Eremu. Kiedy przechodziłem przez furtę klasztorną, usłyszałem wyraźny głos: „Wystarczy ci mojej łaski.” Trzymam się tego do dzisiaj. Kiedy ktoś mi mówi, że jestem słabym księdzem, to sobie myślę, gdybyś wiedział, jakim słabym byłem wcześniej, to byś nie uwierzył, że mogę być aż tak dobrym teraz. „Wystarczy ci mojej łaski.” Tego się trzymam, a nie własnych słabości!
Św. Paweł w Drugim Liście do Koryntian dokładnie precyzuje na swoim przykładzie, jak mamy przyjąć nasze obecne słabości i niemoce, które tak nas wycofują od dotychczasowego logicznego myślenia i działania w sytuacji, która nas tak mocno przytłacza. „Aby nie wynosił mnie zbytnio ogrom objawień.” Apostoł Paweł pokazuje, że nikt z nas nie może postawić siebie ponad Boga. To Bóg zwycięża, a my jesteśmy „sługami nieużytecznymi”, bo bez łaski Bożej. Pan Jezus mówi wyraźnie: „Beze Mnie nic nie możecie uczynić.” Bez łaski Bożej nic człowiek nie zrobi. Zatem, jak uczy nas św. Paweł, doświadczenie naszych słabości, to podstawa do zaufania Panu już dziś: „Zmiłuj się nad nami, zmiłuj się Panie.” Co więc zostało nam, których przygniatają nasze słabości, gdy policzkują nas szatańskie pokusy, a zwłaszcza, gdy niszczy nas ten „oścień dla ciała”? Co robić, gdy mimo naszych modlitw i próśb, oścień zostaje. Św. Paweł trzykrotnie prosił Pana Jezusa, aby ten „oścień co do ciała” został mu zabrany. Pan tego ościenia Apostołowi Narodów nie zabrał, bo łaska Boża jest mocniejsza niż wszystkie pokusy szatańskie i ludzkie słabości razem wzięte. Dlatego św. Paweł i ja i ty, dostaniemy jedyną odpowiedź na te wszystkie nasze słabości i cierpienia: „Wystarczy ci Mojej łaski.” Moc bowiem w słabości się doskonali.” Oto cała odpowiedź. Św. Paweł w odpowiedzi na to stwierdzenie Mistrza pisze Koryntianom: „Najchętniej więc będę się chełpił z moich słabości, aby zamieszkała we mnie moc Chrystusa. Dlatego mam upodobanie w moich słabościach /…/ z powodu Chrystusa. Albowiem ilekroć niedomagam, tylekroć jestem mocny.”
Naszą siłą jest łaska Pana naszego Jezusa Chrystusa. „Jeśli Bóg z nami, któż przeciwko nam?” To jest najważniejsze, trzymać się Jezusa, trzymać się Jego łaski, która do zbawienia jest koniecznie potrzebna. Kiedy połączysz swoje słabości z Męką Pana naszego Jezusa Chrystusa na Eucharystii, to Jego moc będzie Twoją mocą. Ile razy przyjmiesz Komunię św., tyle razy będziesz mocny łaską Bożą. Pan Jezus w rodzinnym Nazarecie nauczał w synagodze. Ci wśród których się wychował nie przyjęli Go jako Mistrza i Pana, ale jako Cieślę, żyjącego ze swoją rodziną wśród nich. Jak widzimy, nawet Boga samego można po ludzku spłycić do poziomu na którym nie ma nic wzniosłego w słowie i czynie. Tak spłyca wszelkie religijne, boskie i ludzkie wartości, współczesny świat. W rodzinnym Nazarecie Jezus pełen zdziwienia z powodu niedowiarstwa ludzi powiedział: „Tylko w swojej ojczyźnie wśród swoich krewnych i w swoim domu może być prorok tak lekceważony.” W naszej Ojczyźnie też lekceważymy jedyny prawdziwy sens istnienia człowieka, który nazywa się Jezus Chrystus. Duchowo ślepi, religijnie kulawi, stawiamy siebie ponad Miłość Boga, którą jest łaska Boża.
Bez współdziałania z łaską Bożą żadne mądrości usłyszane w kościele, w domu i w rodzinie nie przyniosą skutków pozytywnych. Tylko żywe świadectwo życia wiary współdziałającej z łaską Bożą jest gwarancją tego, że każdy z nas będzie mógł powiedzieć za Prorokiem Ezechielem: „Wstąpił we mnie duch i postawił mnie na nogi.” Tego wszystkim nam życzę, abyśmy takiej łaski dostąpili. Wtedy zobaczysz jak moc w słabości się doskonali i jak wystarczy Bożej łaski dla ciebie i dla tych do których będziesz posłany. I jeszcze raz Prorok Ezechiel: „A oni czy usłuchają, czy nie, są bowiem ludem opornym, przecież będą wiedzieli, że prorok, to znaczy człowiek posłany przez Boga, jest wśród nich.” Chryste Króluj! Chryste Zwyciężaj!