EPOPEJA „PAN JEZUS”
TYTUŁ DRUGI: „Wschód Światła Wiecznego” (191-260)
Elżbieta podprowadza gościa do mieszkania,
Gdzie wyczekuje kapłan. Gość w progu się kłania
I ku Zachariaszowi z uprzejmością kroczy.
Wprost urzekły staruszka promieniste oczy,
Bardziej jasne, niż wonczas, kiedy był za świadka.
Poznał, lecz nie mógł mówić… A najczulsza Matka
Głaszcze kapłańskie ręce – rozpłakał się starzec –
Nie mogąc opanować przeżywanych wrażeń.
– Pokój przynoszę do Was, który mam od Pana.
200 Józef z Mamą przesyła prezent dla kapłana…
Tu wyjmuje z węzełka baryłeczkę miodu:
Oto jest nektar kwiatów i pszczół wdzięczny produkt,
Gdyż Ziemia Obiecana mlekiem – miodem płynie
(Miód jadł będzie Jan Chrzciciel, żyjąc na pustyni).
Ufaj, Wujciu, bo Niebo szczęścia wam udzieli,
Smutek zniknie i znowu będziecie weseli…
Kapłan nie może mówić, ze wzruszenia szlocha.
– Nie płacz, Wujciu gdyż Ojciec Niebieski cię kocha…
A Elżbieta tymczasem niesie wodę w dzbanie,
210 By obmyć z kurzu nogi. Jej wierzchnie ubranie
Wiesza na haku w szafie, sadowi Maryję
I osobiście nogi swej Krewniaczce myje.
Przykre to dla Pokornej, ale się nie wzbrania,
Gdyż to by był z Jej strony brak uszanowania.
Potem robi kolację: co najlepsze ciasta
Wyjmuje ze spiżarki szczęśliwa niewiasta.
Zawsze tam jest pieczywo, gdyż często kapłani
Spieszą tutaj jak łodzie do cichej przystani.
Wnet siadają do stołu przy blasku ogarka –
220 I tak w pogodny wieczór wszczyna się pogwarka.
Maryja zapytuje o zajście w świątyni.
Kapłan chce rzec, nie może, tylko znaki czyni,
Wreszcie bierze tabliczkę i pisze do żony:
„Czy masz list o tych rzeczach przeze mnie skreślony?”
Żona zaraz przynosi zapisane zwoje,
Gdzie dokładnie odtworzył kapłan dzieje swoje,
Zwłaszcza z jego niemotą w świątyni związane.
By Gość mógł lepiej czytać, oczyszcza kaganek
I zaprasza: – Przeczytaj, Miriam, list od męża,
230 Aby chociaż na chwilę złagodzić nasz ciężar.
Kapłan pilnie uważa na każde tam słowo,
Chcąc bardziej coś podkreślić, przytakuje głową.
Widać, że to przeżywa, łzy się cisną oczom…
List do żony słowami mąż tymi rozpoczął:
„Śpiew ludu zebranego płynie pod niebiosy;
My, kapłani, tymczasem rzuciliśmy losy
(Losem są wyznaczone plany tygodniowe
Całej grupy kapłanów – zwyczaje wiekowe!)
Grup jest dwadzieścia cztery. Kierownik ogłasza,
240 Że losem przypadł tydzień zmianie Abiasza.
Wtórny los mi wyznaczył posługę kadzenia.
Ze złotą kadzielnicą w powadze milczenia,
Na oczach licznych tłumów przestępuję progi
Miejsca Świętego. Przyznam, że drżały mi nogi
Na myśl, że Chwała Pańska ma tam swój przedsionek…
Na wstępie się skłoniłem w „Najświętszego” stronę,
I wszedłem za kotarę, wyszytą haftami.
Zebrany lud w tym czasie na dziedzińcach zamilkł.
Tu roznieciłem ogień na ołtarzu złotym,
250 A serce ze wzruszenia tętniło z łomotem;
Omal że dostrzegalnie czułem bliskość Boga –
Całe moje jestestwo ogarnęła trwoga…
Modliłem się gorąco oddając ukłony.
Nagle zauważyłem jasność z prawej strony
Ołtarza kadzielnego: stanąłem jak wryty,
A duszę jakby wicher porwał mi na szczyty.
Nie pomnę, ile czasu w tym zachwycie trwałem.
W niebie byłem swą duszą, choć na ziemi ciałem…
Wtem z srebrnego obłoku Anioł się wyłania…”
260 Tu Maryja przerwała bieg opowiadania: