Fragment do rozważania 6
11 stycznia 2012Fragment do rozważania 8
17 kwietnia 2012EPOPEJA „PAN JEZUS”
TYTUŁ DRUGI: Wschód Światła Wiecznego (51-119)
Mrok zapada, więc Dziewczę nocą iść nie może.
Trzeba szukać noclegu, by nie spać na dworze,
Bo w Samarii – słyszała – też grasują zbójcy.
Nim zapuka do chaty, modli się do Trójcy
Przenajświętszej o pomoc głosem dziecka szczerze.
Gospodarz chętnie przyjął, proszą na wieczerzę –
Nawet nogi obmyli podług dawnej mody.
Dziękuje Opatrzności za tak miłe gody.
– A gdzie to Bóg prowadzi? – stawiają pytanie –
60 Dlaczego sama idzie, a nie w karawanie? –
– Z Nazaretu podążam do judzkiego miasta.
Dzielna – pomyślał sobie gospodarz – niewiasta,
Mogłaby w czasie wojny zastąpić Judytę,
Taka wyda potomstwo na świat znakomite!
Długo nie rozmawiali, gdyż była zmęczona:
Szorstka suknia wełniana, do tego zasłona
Ocieniająca głowę, i chleba zapasy –
Zmęczyły młodą Matkę, lecz nie tknęły krasy
Anielskiego oblicza: cera jak zdrój świeża.
70 W ciszy samotnej izb klękła do pacierza
I długo się modliła. Świerszcz ćwierkał w ogrodzie,
Podając komunikat o dalszej pogodzie.
Po krótkim wypoczynku zbudziła jutrzenka.
Uprzątnęła mieszkanie, do modlitwy klękła
I ze wschodzącym słonkiem modli się w pokorze,
Adorując w swym łonie nowe Życie Boże,
Poleca Opatrzności dalszej drogi kroki,
Rodzinę gospodarza o sercu szerokim,
By zawsze w jego domu gościł pokój, zdrowie,
80 A może kiedyś spocznie wcielony Bóg-Człowiek?
Domownicy nie znają godności Pielgrzyma,
Gdyż wielkie łaski Nieba w tajemnicy trzyma.
Tylko z dziećmi się rozstać żal Najświętszej Pannie,
Gdy rączkami żegnają z dala nieustannie…
Znów drugi dzień w podróży, niebawem i trzeci:
Ani się nie spostrzeże, kiedy podróż zleci.
Minęła rączym krokiem Samarytan mury;
Można rzec, iż to orzeł leci srebrnopióry.
Przeszła w pobliżu Szilo i Betel grodziska,
90 W przelocie pozdrowiła Jeruzalem z bliska,
Wspominając beztroskie zajęcia w świątyni –
Ileż tam cudów łaski Bóg dla Niej uczynił!
Nie wstępuje, bo podróż i tak się przedłuża.
Spieszy więc lekkim krokiem przez judejskie wzgórza.
U Jej stóp malownicze winnice i kwiaty.
Już niedługo, a dojdzie do krewniaczki chaty.
Drożyna kamienista podobna do węża,
Wśród kwitnących akacji łudzi, że się zwęża.
Ze skał gdzieniegdzie zwisa gałąź dzikiej róży.
100 Przed zachodem dostrzega cel swojej podróży:
Jak sarenka stanęła u progu swej cioci,
A gasnące słoneczko oblicze Jej złoci.
Puka do drzwi zamkniętych. Po niedługim czasie
Słyszy powolne kroki… i zgrzyt na zawiasie.
Elżbieta, widząc Gościa, staje wprost zdumiona…
– Pokój z Wami ! – Gość wita swą ciocię, a Ona
Stoi jakby w zachwycie, ani się nie ruszy,
Widać, że wielkie sprawy przeżywa w swej duszy…
Po chwilowej zadumie wita Ją słowami:
110 „Błogosławiona jesteś między niewiastami
I błogosławion Owoc Twojego żywota!
A skądże taki zaszczyt spotkał moje wrota,
Że wchodzi Matka Tego, co światem porusza?
Skoro głos pozdrowienia zabrzmiał w moich uszach,
Z radości podskoczyło aż dziecię w mym łonie –
I znowu chwilę milczy, całując Jej skronie –
Błogosławiona jesteś dla mocarnej wiary,
Bo spełnią się nad Tobą Wiecznego zamiary,
A które Ci oznajmił posłaniec od Pana!”