Fragment do rozważania 25
17 października 2015WIELKI POST W ROKU JUBILEUSZU MIŁOSIERDZIA BOŻEGO
10 lutego 2016EPOPEJA „PAN JEZUS”
TYTUŁ CZWARTY „Boski Książę Pokoju” (141-231)
Gdy wstępują do miasta, chłodny zmrok zapada.
Na ulicach przybyszów jest cała gromada:
Wszyscy z rodu Dawida, z każdej świata strony,
Jedni z Egiptu, Libii, a inni od Romy.
Każdy szuka schroniska przed zimową nocą.
W małych oknach wysoko światełka migocą,
Lecz drzwi wszędzie zamknięte. Jeśli ktoś zapuka,
Gospodarz z okna pyta: – A cóż to za włóka?!
Jedną słyszy odpowiedź: – Wpuśćcie nas za progi!
150 Zależnie kto tam stoi, bogacz czy ubogi:
Pierwszym drzwi się otworzą do ognia w kominie,
Gdzie goście zasiadają przy mięsie i winie,
A dla drugich są głuche, albo pełne złości:
– Jeśliś majątek strwonił, musisz teraz pościć…
Tubylcy się trzymają nieludzkiej zasady:
„Nie przyjmuj w dom biednego, bo zejdziesz na dziady!”
Jeśli kto nie ma w trzosie złota, albo srebra,
Nie wpuszczą do mieszkania, choć go trzęsie febra.
Bo cóż ich to obchodzi, że tam bliźni ginie,
160 Gdy dobrze się im bawi w mieszkaniu przy winie?…
Przy drzewie sykomoru osioł uwiązany.
Obok idą niewiasty, niosąc pełne dzbany
Wody. Na grzbiecie osła siedzi otulona
Postać młodziutkiej Matki, a przy Niej brzemiona
Przewiązane powrozem. – Na cóż Ona czeka,
Zamiast iść do mieszkania, zagotować mleka,
Zjeść gorącą kolację, przyrządzić posłanie? –
Tym bardziej, że Niewiasta jest w poważnym stanie…
– Czeka na swego męża, od zimna się skłania…
170 Józef, wracając, mówi: – Nie mamy mieszkania.
Pójdziemy na przedmieście, gdzie nie ma natłoku,
Może tam ktoś przygarnie…
Cieśla ma łzy w oku,
Patrząc na zimne członki swej Oblubienicy.
Ulicą obojętnie chodzą podróżnicy.
– Wstąpię do tego domu, gdzie się jeszcze świeci:
Widać, że izba pusta, pewnie śpią już dzieci.
Puka do drzwi zamkniętych lekko i nieśmiało,
A serce w jego piersi głośniej łomotało.
Puka raz… drugi… trzeci. Wyszła ciemna postać:
180 – Co chcecie o tym czasie? – Chcemy kącik dostać,
Zimno nam stać na dworze, jest nas tylko dwoje,
A przyszliśmy z daleka… – Zajęte pokoje!
– To przynajmniej na ławie siądziem obok pieca.
Właściciel w stronę Matki latarką przyświeca,
Widząc, że są ubodzy, głodni i zmęczeni:
– Idźcie tam, do gospody! – i zamknął drzwi sieni…
Tuż za murami miasta, nieco w bok od drogi,
Stał budynek z kamienia, stary i ubogi.
Przy budynku podwórko murem otoczone.
190 Wewnątrz niskie krużganki stanowią osłonę
Dla podróżnych przed deszczem, gdzie śmieci czubato.
Nocleg można otrzymać za drobną opłatą,
Chyba, że komuś chodzi o lepsze mieszkanie,
Takie za srebrne sykle tutaj też dostanie.
Wyjątkowo w tym czasie nie ma już wolnego,
A na podwórku ciasno, że coś okropnego.
Sam właściciel przy kramie zajęty po uszy,
Chodzi jak na sprężynie, choć jest znacznej tuszy.
Podobnie jego żona pracą zaprzątnięta:
200 Gotuje dla podróżnych indyki, kurczęta,
Nawet oka nie zmrużą do samego rana.
Przed ladą defiluje długa karawana.
Jedni chcą ciepłej wody, inni chleba z miodem…
Mimo pracy, opłaca trzymać tu gospodę.
Bramy pilnuje sługa i psisko kudłate.
Goście za nocleg płacą, lecz stróż nie był katem,
Bo wpuszcza też za darmo, wzrusza go biedota,
Jak się okaże, dusza odźwiernego – złota!…
Właśnie do odźwiernego podszedł mąż wzgardzony
210 I prosi o przytułek dla siebie i żony,
Która opodal stała. Zwrócił na nią oko,
I żal się mu zrobiło, westchnął więc głęboko:
– Dla tej Matki potrzeba cichego mieszkania.
Jeśli chcecie wejść dalej, wchodźcie, nie zabraniam,
Ale tam jest harmider jak na targowicy,
Gdzie z pewnością się kręcą złodzieje, zbójnicy,
Mogą Matce dokuczać. Nie może pod płotem
Leżeć z tymi zbirami. Mam w pobliżu grotę,
Wprawdzie biedną i starą, lecz dachem pokrytą:
220 W niej będzie Wam spokojniej. Leży tam koryto,
W korycie wiązka siana, zrobisz Jej posłanie,
Na uboczu nic złego Matce się nie stanie.
Tam w kącie na powrozie jest wół uwiązany,
Jutro ofiarne zwierzę zabiorą kapłani;
Możecie tam uwiązać osiołka waszego.
Ta grota była stajnią dla bydła Jessego,
Gdzie jego syn najmłodszy, Dawid rudowłosy,
Czuwając przy owieczkach śpiewał wniebogłosy.
Następnie wskazał ścieżkę przy blasku księżyca;
230 W świetle blada twarz Matki poczciwca zachwyca,
Chciałby sam iść do groty, lecz odejść nie może.