Myślę, więc wierzę
12 czerwca 2024Bóg sam wystarczy!
21 czerwca 2024Tydzień temu Słowo Boże przypomniało nam, że obwieszczona została wojna pomiędzy dobrem a złem. Do szatana ojca kłamstwa w Księdze Rodzaju Bóg powiedział jednoznacznie: „Wprowadzam nieprzyjaźń między ciebie a niewiastę, pomiędzy potomstwo twoje a potomstwo jej.” I wszyscy ludzie, ugodzeni tragedią grzechu pierworodnego są wpisani w tę wojnę. Poczuliśmy z tego powodu zakłopotanie. Nie dlatego, że trzeba postawić granice złu, ale z tego powodu, że jak to najczęściej bywa, gdy coś nas zaskoczy, przerasta, że nie wiemy od czego zacząć. Jest tyle argumentów za a nawet przeciw dobru. Czyż tolerancja nie jest piękna? Zawiera w sobie pragnienie tolerowania, które na pierwszym miejscu zakłada możliwość nietolerowania w imię tolerancji. Nie dziwi więc fakt, że zwłaszcza młodym trudno jest od razu przyjąć właściwą postawę w walce ze złem. Przecież wszyscy chcemy dobra. Obiecujemy na potęgę dobro jedni drugim, żeby było lepiej, ale rzeczywistość pokazuje, że od teorii do praktyki daleka droga.
O ile starsi znają już cenę pójścia za dobrem, które inni wykorzystali dla własnych celów, o tyle młodzi nader spontanicznie angażują się w coś nowego. Rozczarowują się, bo albo wejdą w tory wytyczone przez innych, albo zostaną na bocznym torze. Tak mi żal młodych, których szatan przydusił do ziemi ciężarem rozczarowania czy to sobą, czy innymi. To jest specjalność złego ducha, trzymanie ludzi w okowach obojętności, w poczuciu bólu bezsilności i ograniczenia. Na wszelki wypadek wszyscy z uporem twierdzimy jak jeden mąż, że chcemy dobra. Tak, ogólnie człowiek chce dobra, ale na jakim dobru szczególnie mu zależy, to sprawa trudna do ustalenia, poza zdrówkiem oczywiście. Dobrobyt ograniczył nam pole widzenia tak dobra jak i zła. I stąd takie różnice pomiędzy tym, co chcemy, a tym co możemy. Taka jest ostatecznie natura ludzka, że „bliższa ciału koszula”.
Jak określił to na początku III Tysiąclecia Chrześcijaństwa Św. Jan Paweł II. Jesteśmy obecnie świadkami starcia pomiędzy cywilizacją życia, która chce zło dobrem zwyciężyć, a cywilizacją śmierci, która zło nazywa dobrem. Patrząc na to, co się dziś z nami dzieje, możemy powiedzieć, że cywilizacja śmierci na poziomie „koszuli bliższej ciału”, zwycięża. Nie przerażajmy się jednak tym, gdyż musi nastąpić rozdzielenie dobra od zła w ludziach, żeby człowiek nie przechodził z obojętnością nad dobrem i złem. Jak to ma miejsce teraz.
W dzisiejszym pierwszym czytaniu od Proroka Ezechiela, Pan Bóg rozprawia się z naszym przekonaniem, że w odniesieniu do globalnych przemian, których jesteśmy teraz świadkami, człowiek naprawdę niewiele może. Człowiek może wszystko w Bogu. Bóg nie takie rzeczy widział i nie z takim rzeczami dał sobie radę. Przez proroctwo ezechielowe Bóg zapewnia nas, że Królestwo Boże zwycięży tą całą bufonadę nadętej pychy ludzkiej, która niszcząc dobro zastane, wypracowane pokoleniami, wcale nie buduje nic nowego. To Bóg jak pisze Prorok Ezechiel „poniży drzewo wysokie, a drzewo niskie wywyższy”. To Bóg „sprawi, że drzewo zielone uschnie, a drzewu suchemu da zielone liście.”
Jakkolwiek człowiek by się nie pysznił w swojej zarozumiałości, to i tak ostatnie słowo należy do Boga. Ludziom niewierzącym, którzy od strony ducha wybrali dla siebie los włóczęgów tego świata, trudno to pojąć i dlatego nie czują żadnej odpowiedzialności za swoje czyny i słowa. Oni jednak także biorą odpowiedzialność przed Bogiem za dobro i zło, które teraz czynią. My postępujemy wg wiary. Nie pysznimy się, ale w pokorze serca ufamy Bogu. Za św. Pawłem z Listu do Koryntian możemy powiedzieć, „że jak długo pozostajemy w ciele, jesteśmy pielgrzymami, z daleka od Pana.”
Różnica pomiędzy włóczęgą a pielgrzymem jest ogromna. Włóczęga nie wie dokąd idzie, błąka się bez celu, a pielgrzym wie dokąd idzie.
Pielgrzym mimo trudności, które pokonuje jest człowiekiem nadziei, bo jego wędrówka przez życie opiera się na wierze. To Bóg prowadzi nas i umacnia, dokonuje naszej przemiany, staje się dla nas pokarmem i pełnią do której czyniąc dobro przez dobro i zło dobro zwyciężając zmierzamy. To wiara jest rękojmią zwycięstwa. Wiara i nadziej chrześcijańska nierozerwalnie łączy się z miłością. My wiemy, że wiara przeminie, nadzieja przeminie, ale to, co zrobiliśmy z miłości pozostanie na wieki przed Bogiem.
Jak stwierdza św. Paweł Apostoł: „Wszyscy bowiem musimy stanąć przed trybunałem Chrystusa, aby każdy otrzymał zapłatę za uczynki dokonane w ciele, złe lub dobre.” Jak bumerang wraca wojna między szatanem a Niewiastą, wojna między cywilizacją miłości i śmierci. Wszystko w Bogu w trybunale Chrystusa Sprawiedliwego Sędziego odnajdzie swoją ocenę na życie wieczne. Łaska Boża, która jest dostępna w Sakramentach Świętych człowiekowi żyjącemu. Po śmierci człowiek wejdzie w Bożą Sprawiedliwość, której ludzka sprawiedliwość w żaden sposób dorównać nie może. Boża Sprawiedliwość rozważy nasze myśli, słowa i czyny wagą Męki i Zmartwychwstania Pana naszego Jezusa Chrystusa. On jest naszą drogą i prawdą i życiem.